Tak my już w domku po powrocie z komunii mojego chrześniaka.Niestety ja i mój synuś wróciliśmy z anginą(tak to jest jak człowiek nie przyzwyczajony do luksusu klimatyzacji w samochodzie).Paweł przespał wczoraj pół dnia z gorączką,ale dzisiaj czuje się już o wiele lepiej,a ja rozchorowałam się już na całego ,katar ,kaszel,że już o gardle palącym żywym ogniem nie wspomnę.Muszę się szybciutko wykurować,bo w sobotę czeka mnie pierwsze pięc godzin kursu koronki klockowej,a po południu spotkanie klasowe,a w niedzielę kolejne pięć godzinek kursu.Jak dziś o tym myślę to żyć mi się odechciewa.
Wrzucam zaległe fotki drzewek różanych,pozaglądałam na Wasze blogi,podziwiałam jak zawsze cudne prace,tylko komentarzy nie mogłam dodać ,bo coś mnie wywalało.